|
» Wiadomości » Zmierzch szarlatana
Zmierzch szarlatana
Grzmielewicz jako historyk już dawno temu sięgnął do przepastnych źródeł historii, po jak najgorsze wzorce, metody i narzędzia ujarzmiania oporu materii. Pozornie błahe kłamstewka, kłamstwa i wyrafinowane gierki mistrza iluzji i bałamuty z każdy dniem pełnienia urzędu przybierały na sile, czyniąc z niego groźnego i nieprzewidywalnego „wodza”. Wyjątkowa bierność i obojętność znaczącej części społeczeństwa w tym także i radnych w trakcie trwania kadencji samorządowej, sprawiły że słodziutki, niewinny i pełen cnót baranek przeistoczył się we wściekłego i groźnego wilka. Co gorsze bezlitośnie kąsa czyniąc z tego przykładową lekcję osobistej determinacji i okrucieństwa wobec nieposłusznych. Rośnie ilość upokorzonych, pokaleczonych, wyrzuconych bezpodstawnie z pracy, a nawet zmuszonych do opuszczenia gminy. Dla wielu to dramat i wyjątkowe przeżycie w zderzeniu powszechnie głoszonej demokracji z despotyzmem i autokratycznym stylem sprawowania władzy. Grzmielewicz wie doskonale jak ważną rolę w życiu publicznym odgrywają nośniki informacji. Wie także jak poprzez dezinformację lub brak rzetelnych informacji przekuwać porażki i niepowodzenia w sukces. Ta dziedzina jest akuratnie wypróbowaną i sprawdzoną metodą partii politycznych, a formacji którą reprezentuje Grzmielewicz w szczególności. Psychoza strachu, groźby wobec pracowników i ich najbliższych robią swoje. Na szczęście nie wobec wszystkich mogą być skuteczne. Na szczęście nie wszystkim smakują Grzmielewiczowskie lukrowane pączki, fikuśne lizaki i rozsiewane niczym zaraza propagandowe pigułki powszechnej szczęśliwości. Niespotykana dotąd rozrzutność finansów publicznych, nieformalne powiązania, buble inwestycyjne, ukryte zlecenia i nagrody obligują do tego by powiedzieć hipokrycie stanowcze „Nie”. Ileż jeszcze komediowych ról, ileż dramatycznych wystąpień i fałszywych bilbordów Grzmielewicza o najlepiej zarządzanej gminie w Polsce, zanim on sam zrozumie, że największym przekleństwem dla niego samego, jest właśnie on sam - pozornie wielki Grzmielewicz. Wielkość tego gościa to uzurpatorstwo, mistyfikacja, nieograniczona swoboda w wydatkowaniu publicznych pieniędzy i intrygi. W rezultacie to tchórz wysługujący się rękoma innych, starannie dobranym chórkiem klakierów „Ikony”, cyniczny i notoryczny kłamca. Jako historyk powinien też wiedzieć, jak kończyli i kończą swe misje dyktatorzy szaleńcy.
02.08. 2010 r. Zbigniew Szatkowski
|
|