|
» Archiwum » Wielkie wyzwanie na trudne czasy
Wielkie wyzwanie na trudne czasy
W obliczu dramatycznych wydarzeń sierpniowej powodzi, w Bogatyni przewartościowały się i to zasadniczo uwarunkowania społeczne, gospodarcze i polityczne. Musiało jednak coś się wydarzyć, by poczuć smak powszechnego bólu, rozpaczy, rozterki, ale i społecznej konsolidacji. Tragedia miasta i mieszkających w nim ludzi stała się swoistym pretekstem do zweryfikowania pomijanego dotąd systemu wartości obywateli, sprawności władzy i głoszonego powszechnie egalitaryzmu. Wszelkie tragedie, które miały miejsce w różnych częściach Polski i w różnych stronach świata, a znane nam dotychczas wyłącznie z przekazów medialnych po katastrofie, w Bogatyni okazały się być bardziej gorzkimi i bolesnymi w skutkach, aniżeli można byłoby sobie to wyobrazić. Vox populi, vox Dei. Gdyby chcieć uznać przedmiotową hipotezę za popartą konkretnym dowodem, to wystarczyłoby pół żartem, pół serio powiedzieć „pochłonięty pasją budowania mistycznych wizji, mały ale butny samorządowiec niczym w Apokalipsie, w miejsce czterech koni ustawił na czterech stronach małego miasteczka, wyzywające wielkie tablice z prowokującym tekstem: Teraz Bogatynia. Witam w najlepiej zarządzanej gminie w Polsce. Wódz Jędruś Pasjonata”. Musiało to rozsierdzić Pana Boga do bólu, kiedy postanowił rzec - sprawdzam czyś gotów! Bezbronne i uśpione miasto, omotane próżnością i cynizmem wielkości swego władcy poległo w walce z żywiołem, obnażając jego wszystkie słabości. Oto tajemnica twej pychy. Zestawiając następujące po sobie kolejno ujawniane fakty zarówno te sprzed i te po powodzi, można śmiało powiedzieć, że bezmiar absurdów głoszonych przez „wodza” sięgnął zenitu. Chaos, dezorganizacja, brak podstawowej wiedzy w zarządzaniu kryzysowym, nie respektowanie własnych zarządzeń, a w końcu publiczne kłamstewka i medialny populizm mówią same za siebie. Powódź zamuliła nie tylko domy, ulice, podwórza i całą infrastrukturę, ale także przytomność umysłu pierwszego obywatela Bogatyni. Niedoceniona i zbawcza pomoc państwa, liczny udział wojska, straży pożarnej, policji, spółek Skarbu Państwa, niezliczona ilość bezimiennych darczyńców - nie do końca została przez niego zauważona i przekuwana jest teraz jako osobisty sukces w budowaniu obrazu człowieka „poczciwego”. Niewiele osób w Bogatyni, a tym bardziej w Polsce, wie o tym, że ów skoczny i zmaltretowany wydawaniem wody i chrupek człowieczek, to samorządowiec, który jako jeden z nielicznych w kraju nie otrzymał absolutorium za poprzedni rok swojej pracy. Niewielu pamięta także o spartolonych inwestycjach, najwyższych płacach i wielkich jak nigdy dotąd kredytach. Przed Bogatynią wielkie i trudne wyzwania powrotu do normalności. Nie wystarczy już sama pasja, indolencja i bałamuctwo. Poważnych i priorytetowych problemów miasta i jego mieszkańców nie da się rozwiązać na przesadnie kosztownych festynach i koncertach. Władza musi zapomnieć o powszechnie stosowanych dotąd wzorcach Anioła z Alternatywy 4 i innych tekstach Barei. Najbliższy okres, to nie czas na dyletantów i bicie piany. Bogatynia potrzebuje mądrego i sprawnego samorządu opartego na wiedzy, doświadczeniu i przedsiębiorczości. Samorządu zdolnego do współpracy z Wojewodą, Sejmikiem Samorządowym, Starostwem i agendami rządowymi w realizacji Rządowego i Samorządowego Programu Odbudowy Bogatyni. Zarówno radni jak i burmistrz w najbliższych wyborach samorządowych nie mogą być osobami przypadkowymi i nieprzydatnymi w procesie odbudowy. Dość kupowania głosów i płacenia miernym za ich mierność. Głosujmy na konkretnych ludzi. To od nas zależy kształt przyszłego samorządu i jego sprawność w rozwoju przestrzeni życiowej gminy i jej mieszkańców.
25.08.10 Z. Szatkowski
|
|